wtorek, 18 października 2016

"Widmo przeszłości" - rozdział 3

3.

- Zabrałaś wszystko? - pytała mnie już po raz setny zatroskana mama.
- Tak - kiwnęłam potakująco głową.
- Dzwoń do nas często i nie uprzykrzaj się zbytnio cioci - pouczała.
- Nie martw się, mamuś. 
- No dobrze, idź już. Elwira będzie czekać na ciebie na miejscu - rodzice uściskali mnie już ostatni raz i pomachali, gdy oddalałam się pospiesznie na odprawę.

****

W samolocie dostałam miejsce przy oknie. Zaskakujące było z tej perspektywy oglądać znikający pod nami świat, który stopniowo tonął w chmurach. Pochłonęły nas kłębiaste cumulusy. Widok zapierał dech w piersiach. Niesamowita sceneria. Całość mogłaby wydawać się nawet trochę romantyczna - jak to bywa w większości książek, filmów - główna bohaterka poznaje na lotnisku przystojnego mężczyznę, który towarzyszy jej podczas lotu, niestety po odprawie znika bez śladu... Ale to jeszcze nie koniec miłosnych perypetii. Ich drogi ponownie się krzyżują i żyją długo i szczęśliwie. Można się było tego spodziewać. Jednak chyba każda dziewczyna po cichu marzy o czymś takim, nawet ja. Niestety moje marzenia szybko się rozwiały - obok mnie siedział starszy dziadek, na oko po 70-tce i cicho pochrapywał. No tak, to było łatwe do przewidzenia - nigdy nie miałam szczęścia w tych sprawach. Pozostało mi tylko czytać książkę, którą ze sobą przytaszczyłam (nie był to romans, dzięki Bogu, tylko kryminał). W ostateczności mogłam sobie wyobrazić, że obok mnie siedzi wysoki brunet o zielonych oczach - albo jednak nie - stwierdziłam, przenosząc wzrok z powrotem na starszego pana. To będzie długa podróż...
Po 30 minutach bezczynnego siedzenia i słuchania, niestety już dość głośnego chrapania mojego towarzysza, zdecydowałam się trochę poczytać. Zaczytana nie spostrzegłam, kiedy się obudził i widocznie o coś zapytał, bo patrzył na mnie wyczekująco.
- Przepraszam, nie słyszałam, może pan powtórzyć?
- Jedzie pani do Barcelony? - spytał życzliwym głosem.
- Tak, zapewne pan też - odparłam z uśmiechem.
- Uważaj na siebie, drogie dziecko - odparł z dziwnym wyrazem niepokoju czającym się w jego oczach.
- Dlaczego? - spytałam zdziwiona.
- Po prostu to miasto... Nigdy nie jest tak, jak się wydaje, czasem zło czeka za rogiem.
- Czemu pan mi to mówi?
- Mieszkałem w Barcelonie jakiś czas temu. Piękne miasto, trzeba przyznać, ale i tajemnicze. Nocą zmienia się nie do poznania. To już nie to samo, co za dnia. Kiedyś zdarzyło się tam coś strasznego, ale już o tym nie mówią. Boją się albo zapomnieli, ale ja pamiętam. Nic nie jest takie, na jakie się wydaje, uwierz mi, moja droga i weź sobie moją radę do serca.
- A co tam się stało, jeśli mogę wiedzieć?
- Z pewnością nie chciałabyś wiedzieć, nawet lepiej żebyś nie wiedziała. Powiem ci tylko jedno. To było straszne, przerażające, nie do opisania. Ktoś, kto pozna prawdę już nigdy się od niej nie uwolni. To zostaje i nie da o sobie zapomnieć. Do końca. Uważaj na siebie, ktoś czeka w ciemności - powtórzył słowa, które zaraz przypomniały mi wiadomość, jaką dostałam na kartce i mój koszmarny sen.
Chciałam się jeszcze o coś zapytać, ale ujrzałam, że staruszek na nowo zapadł w sen. Tym razem nie chrapał, ale wydawał z siebie ciche odgłosy, jakby mówił do kogoś. Był niespokojny - to było widać. Myślałam, czy może go obudzić, ale obawiałam się, że znowu opowie mi coś, co zapewne nie poprawi mojego humoru. Raczej mnie przerazi. Dlatego zostawiłam go w spokoju i wróciłam do czytania powieści.

****

- Konstancja! Tutaj! - krzyczała Elwira, wymachując energicznie rękami i przepychając się przez gęsty tłum ludzi.
- Też się cieszę, że cię widzę - odparłam z szerokim uśmiechem. - Puść mnie, bo się uduszę - wydusiłam zamknięta w mocnym uścisku jej ramion.
- Och, przepraszam cię - zachichotała. - Po prostu wciąż nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Niech ci się przyjrzę. Podrosłaś! - zawołała. - I farbowałaś włosy! Kiedy?
- Niedawno, jakoś w zeszłym miesiącu.
Moje włosy są, co prawda, długie do pasa, ale w zupełnie nijakim kolorze. Bo komu może się podobać mysi blond? Od zawsze marzył mi się inny kolor. W końcu postanowiłam coś zmienić i jeszcze przed wakacjami wybrałam się do fryzjerki, którą doradziła mi Lilka. Ona nie miała takich dylematów jak ja. Była posiadaczką czarnych, lśniących, kręconych pukli. Jednak nie każdy może dostąpić takiego szczęścia. Tak więc wybrałam się tam z konsekwentnym postanowieniem całkowitej zmiany. I od tego momentu jestem dumną posiadaczką włosów barwy tak głębokiej czerwieni niczym ciemnoczerwonego wina. 
- Podoba mi się ten kolorek, do twarzy ci w nim - orzekła moja kuzynka.
Po tej krótkiej wymianie zdań Elwira wzięła część moich bagaży i powolnym krokiem udałyśmy się w stronę samochodu. W drodze do domu, przy otwartej szybie, słuchałyśmy piosenek, śpiewając donośnym głosem, a ludzie, których mijałyśmy, oglądali się za nami zaciekawieni. Słońce prażyło niemiłosiernie, ale humor dopisywał nam w najlepsze. Mogłabym tak jechać choćby na koniec świata. Tylko my dwie, pusta droga i bezmiar możliwości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) To drobny gest, a motywuje ogromnie.