wtorek, 30 sierpnia 2016

Bóg nigdy nie mruga - recenzja książki

Tytuł: Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu 
Tytuł oryginału: God Never Blinks: 50 Lessons for Life's 
Autor: Regina Brett
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 320
Kategoria: Publicystyka literacka, Poradnik

Moja ocena: 8/10







Zachęcona wieloma dobrymi słowami i ja postanowiłam sięgnąć po twórczość Reginy Brett.

"Bóg nigdy nie mruga" to zbiór pięćdziesięciu lekcji, jak pisze na okładce, na trudniejsze chwile w życiu. To pierwsza książka autorki, napisana prosto z serca, o każdym i dla każdego. Pani Brett stara się w niej przekazać cenne wskazówki, inspiracje, sentencje i rady, które pochodzą od niej samej. Zainspirowana przeżyciami innych ludzi - zarówno znajomych, jak i zupełnie obcych osób oraz własnymi przemyśleniami, zamknęła je wszystkie w pięćdziesięciu lekcjach.

Zacznę od zewnętrznego wyglądu "Bóg nigdy nie mruga". Uwielbiam książki z twardą oprawą. Lepiej leżą w dłoni, są bardziej wytrzymałe i tak jakoś dostojniej prezentują się na mojej półce. Piękny niebieski kolor okładki z minimalistycznym zdobieniem nadaje książce specyficznego uroku i tym samym zachęca do jej przeczytania. Niby nie powinno oceniać się książki po okładce, ale i tak większość ludzi tak robi, łącznie ze mną. Lubię łączyć przyjemne z pożytecznym, więc najpierw sięgam po te pozycje, gdzie zarówno ich treść, jak i szata graficzna są ucztą dla moich oczu.

Kiedy już zaczęłam czytać, książka mnie pochłonęła. Nie spodziewałam się aż takiej otwartości i ogromnej szczerości ze strony autorki. Każda lekcja skłania do przemyśleń, a tym samym nie ma w sobie ani grama sztuczności. Kartki przepełnione są optymizmem i wiarą w lepsze jutro. Jedne lekcje spodobały mi się bardziej, inne trochę mniej, ale ze wszystkich wyniosłam coś nowego. Na pewno każdy znajdzie w nich coś dla siebie. Choćby taką jedną, osobistą lekcję, skierowaną tylko do niego. Książka ma to do siebie, że nie trzeba jej czytać od początku. Można zacząć od końca albo od środka. Po prostu wybierz lekcję, która najbardziej Ci się spodobała, przyciągnęła Twój wzrok i zacznij czytać.

"To wybór, a nie przypadek, decyduje o twoim przeznaczeniu. Sam musisz zdecydować, ile jesteś wart, jaką odgrywasz rolę w świecie i w jaki sposób nadajesz mu sens. Nikt inny nie dysponuje tym, co ty - twoim zestawem talentów, pomysłów, zainteresowań. Jesteś oryginalnym egzemplarzem. Arcydziełem."

Warto mieć tę pozycję w swojej biblioteczce, w zasięgu ręki. Wtedy w dowolnej chwili można do niej wrócić, przypomnieć sobie cenne rady, a gdy dopadnie nas chandra, wyjść z kłopotów z podniesionym czołem i iść dalej. W końcu tylko my sami "Jesteśmy menadżerami własnej radości".
Polecam tę książkę wszystkim. Doskonała na poprawę nastroju, kiedy jesteśmy w dołku, jak i na codzienny, zwykły dzień.

"Życie naprawdę jest dobre.
Podaj dalej."

piątek, 19 sierpnia 2016

TOP 5 najgorszych książek, które przeczytałam

5.
Życie i śmierć
Stephenie Meyer


Nie wiem, co sobie myślałam sięgając po tę "nowszą" wersję "Zmierzchu", ale na pewno nie to, że cała książka będzie przepisana niemal słowo w słowo. Jest tylko jeden szczegół, który różni ją od oryginału. Płeć niemal wszystkich bohaterów została zmieniona, w tym również imiona zostały przekształcone. Powstał z tego niezły galimatias. Nie mogłam się przyzwyczaić, a w dużej mierze utrudniały mi to wymyślne imiona. Miałam problem z rozróżnieniem paru osób.

Plusem powieści jest zakończenie, które autorka postanowiła zmienić, zatem jest ono inne od pierwotnego. Jego wersja naprawdę przypadła mi do gustu. 

"Życie i śmierć" to nic innego, jak nieudany zamiennik "Zmierzchu", więc jeśli ktoś czytał pierwowzór, to będzie to dla niego zwykła strata czasu. Uważam, że książka powstała na siłę, z braku pomysłu, a z chęci łatwego zarobku.


4.
Chwila szczęścia 
Federico Moccia


Do przeczytania powieści skłoniła mnie wcześniejsza książka tego autora, a mianowicie "Trzy metry nad niebem", która bardzo mi się podobała. Opis na okładce również wydawał się interesujący, toteż w krótkim czasie zabrałam się za czytanie. Jednak rozczarowałam się i to mocno.

Książka opowiada historię młodego Włocha Nicco - cichego, poukładanego chłopaka, z którego pewnego razu życie postanawia zwyczajnie zadrwić. Jego ojciec nie żyje, a dziewczyna, którą bardzo kocha, odchodzi od niego w najgorszym momencie jego życia. Na domiar złego na głowę chłopaka spadają również problemy młodszej siostry. W końcu on jest teraz głową rodziny i musi sobie poradzić dosłownie ze wszystkim.

Akcja powieści była dość nudna, często się nie kleiła. Można powiedzieć, że zatrzymała się w martwym punkcie i tylko krążyła wokół niego. Bohaterowie, jak dla mnie, bez wyrazu, a cała historia zbyt prosta - taka nijaka. Przez całą książkę główny bohater praktycznie tylko rozmyśla o byłej dziewczynie. Także język pozostawia wiele do życzenia, a sposób bycia najlepszego przyjaciela Nicco - Grubego zwyczajnie irytuje i zraża do niego. Tytuł książki w moim odczuciu jest bardzo mylący. Można się po nim spodziewać lekkiej, wakacyjnej lektury na upalne dni, a dostanie się sentymentalną historię. Oczekiwałam czegoś lepszego i myślę, że po tej powieści długo nie wrócę do twórczości Federico Moccia.


3.
Demonolog
Andrew Pyper


Okładka książki jest świetna. Nie można oderwać od niej oczu. Ma w sobie to coś - mroczną aurę, powiew grozy i enigmatyczną nutę. Na tym plusy się kończą, bo treść książki to już zupełnie inna bajka. Miało być oryginalnie i strasznie, było blado i nijako.

David Ullman zabiera swoją córkę Tess i wyrusza do Wenecji. Specjalista w dziedzinie mitologii i wierzeń religijnych, jednak zatwardziały ateista, odbywa podróż do piekła i z powrotem, aby ostatecznie nabrać pewności, że szatan istnieje. Podczas badań nad niecodziennym "zjawiskiem" przekonuje się, że ze złem nie warto zaczynać. Jednak jest już za późno na zmianę decyzji. Trzeba doprowadzić sprawy do końca, zwłaszcza że to "coś", co przemawia ludzkim głosem, porwało małą Tess. Ojciec zrobi wszystko, żeby ją uratować, ale najpierw musi uwierzyć.

Spodziewałam się naprawdę dobrego, klimatycznego horroru, a dostałam nudne jak flaki z olejem czytadło. Na dodatek liczne błędy i niedociągnięcia, które nietrudno znaleźć w książce, rażą w oczy okropnie, a to jest jedna z tych rzeczy, której po prostu nie mogę wybaczyć.

Sceny, które poniekąd miały wzbudzić u czytelnika lęk i przerażenie, nie wykorzystały wcale swojego potencjału i prędzej można się było pośmiać niż wystraszyć.

"Demonolog" to kolejna książka, która zapowiadała się naprawdę dobrze, a wyszedł straszny gniot, przez który trudno przebrnąć.


2.
Diabeł ubiera się u Prady
Lauren Weisberger


Czasami ekranizacja jest o niebo lepsza od książki. Tak było właśnie w przypadku "Diabeł ubiera się u Prady".

Andrea Sachs jest młodą, ambitną, utalentowaną dziewczyną, której marzy się posada dziennikarki piszącej do "New Yorker'a". Drzwi do kariery otwiera jej praca u boku słynnej Mirandy Priestly - redaktorki największego i najbardziej prestiżowego pisma modowego. Jak szybko się okazuje, kobieta nie bez powodu zasługuje na miano lokalnego diabła. Andrea jako druga asystentka Mirandy musi spełniać jej wszystkie zachcianki i być gotową na każde wezwanie, nawet to w środku nocy. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy szefowa dziewczyny zażyczy sobie nowej spódnicy od Prady albo torebki od Gucciego. 

Czytanie bardzo mnie wymęczyło. Naprawdę nie rozumiem, czym książka zdobyła tak wielkie uznanie i popularność. Przez ponad 400 stron główna bohaterka stara się przypodobać swojej szefowej, realizuje jej dziwaczne zachcianki - ze strony na stronę coraz bardziej wymyślne i stara się zapamiętać wszystkie możliwe marki odzieżowe, które mają jakieś znaczenie w otaczającym ją świecie.

Podsumowując, "Diabeł ubiera się u Prady" to pokręcona książka o życiu w szponach mody, zaciętej walce o pozycję i przetrwanie w tym wściekłym wyścigu szczurów. Powieść nie dostarczyła mi żadnej rozrywki, nie była ani pouczająca, ani wciągająca. Przewidywalna, infantylna i drętwa to idealne określenia.


1.
Bezdomna
Katarzyna Michalak


Powieść "Bezdomna" Katarzyny Michalak trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo. Przekonałam się na własnej skórze, że lepiej unikać takich pozycji.

Głowna bohaterka - Kinga Król to bezdomna kobieta uzależniona od alkoholu i tanich leków, którymi faszeruje swój organizm. Nie tak dawno miała swój własny przytulny kąt i kochającego męża, ale straciła wszystko... Teraz nie może obyć się bez tanich używek, a na skutek depresji poporodowej zmaga się z silnymi zaburzeniami psychicznymi. Kobieta straciła szacunek nawet do samej siebie.

Historia zaczyna się w wieczór wigilijny, kiedy to tytułowa Bezdomna postanawia skończyć ze swoim marnym życiem raz na zawsze. Pomóc mają jej w tym starzy znajomi - wódka i prochy. Bohaterka zamyka się w kontenerze na śmieci i można pomyśleć, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, jednak przed samobójstwem ostatecznie ratuje ją... kot.

Książka jest bezsensowna. Autorka miała pewien pomysł na wykonanie powieści, który może i by się udał, ale co z tego, jeśli został kompletnie niewykorzystany. Książka jest zwyczajnie płytka i nudna, pozbawiona głębszego sensu. Język wulgarny, a niektóre zwroty po prostu głupie. Czytanie "Bezdomnej" w moim przypadku było stratą czasu, choć i tak nie dotrwałam do końca. Zawsze czytam książki od deski do deski, jednak ta była pierwszą, którą odłożyłam w połowie. Zdecydowanie numer jeden w mojej liście najgorszych książek.


Także NIE polecam i życzę miłego dnia ;)

czwartek, 18 sierpnia 2016

Historycznie #1 - Pierwsza książka, Książki w Polsce, Rozwój czytelnictwa

Można powiedzieć, że pierwsze "książki" powstawały już w prehistorii, kiedy to człowiek wpadł na pomysł, żeby zacząć zapisywać gdzieś swoje myśli, spostrzeżenia... Wówczas powstało pismo obrazkowe. W drodze ewolucji uległo ono licznym zmianom i poprawkom, co doprowadziło je do współczesnego stanu, czyli pisma fonetycznego, a tym samym powstania alfabetu. Około 107 roku Chińczycy wynaleźli papier, a w 1450 Gutenberg wynalazł druk. Tak więc wszystko było na dobrej drodze, aby powstała pierwsza książka w postaci podobnej, jaką znamy obecnie. W 1455 roku została wydana Biblia Gutenberga. 48 egzemplarzy zachowało się do dziś, z czego jeden z nich znajduje się także w Polsce - w Muzeum Diecezjalnym w Pelplinie.

Wraz z powstaniem druku, książki stały się bardziej popularne i co ważniejsze - tańsze. Toteż drukowano ich coraz więcej. Ogólnodostępność książek stopniowo zawężała krąg ludzi niepotrafiących czytać i pisać. Czytano więcej i chętniej... 


                                                             Pelplińska Biblia Gutenberga  
Międzynarodowym językiem była łacina, więc i książki były 
drukowane właśnie w tym języku. Jednak stopniowo i to zaczęło się zmieniać. W Polsce pierwszą wydrukowaną książką po polsku była Historyja umęczenia Pana naszego Jezusa Chrystusa w 1508 roku. I choć już wtedy zaczynano pisać w języku polskim, to prawdziwy przełom nastąpił za czasów Mikołaja Reja, którego uznaje się za "ojca literatury polskiej". Doceniał on wagę języka ojczystego i był wielkim zwolennikiem twórczości polskiej. Nawoływał, aby Polacy przełamali się i zaczęli pisać w swoim języku. Zapewne wszystkim znane są jego słowa: "A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają". Drugim wybitnym twórcą epoki renesansu był Jan Kochanowski, który w znacznym stopniu przyczynił się do rozwoju literatury polskiej. Jego fraszki i treny znane są na całym świecie. Poeta wprowadził nowe formy literackie oraz unowocześnił język, a jego dzieła stały się wzorcem dla późniejszych czasów. 

W drugiej połowie XVIII wieku w szybkim tempie rozwijała się edukacja, dlatego też wzrosło zapotrzebowanie na książki. W szczególności były to podręczniki i książki naukowe. W kraju, jak i za granicą, powstawało coraz więcej szkół i uczelni wyższych. System edukacji poszedł w górę. Dynamiczny wzrost nowych publikacji przyczynił się do powstawania bibliotek, w których gromadzono liczne zbiory różnorodnych pozycji. Także w Polsce takowa biblioteka została wybudowana w dość szybkim czasie. Jej fundatorami byli bracia - Józef Andrzej i Andrzej Stanisław Załuscy.

Biblioteka została otwarta 8 sierpnia 1747 roku. Była pierwszą biblioteką narodową w kraju i jedną z pierwszych w Europie, a już w dniu samego otwarcia zawierała ok. 200 tys. dzieł polskich i zagranicznych. Biblioteka nie była tylko miejscem gromadzenia książek, ale również ośrodkiem naukowo - kulturowym. Znajdował się w niej gabinet fizyczny, muzeum przyrodnicze i numizmatyczne oraz obserwatorium astrologiczne.

Biblioteka Załuskich 1801 r.

Biblioteka rozwijała się w zawrotnym tempie, jednak jej sukces nie trwał długo. W 1795 roku na rozkaz carycy Katarzyny II wszystkie zbiory zostały wywiezione do Petersburga, a bibliotekę zamknięto. Po I wojnie światowej część z nich zostało zwrócone, jednak później większość uległo zniszczeniu podczas II wojny światowej. Ale to już osobny, dłuższy temat...







                             
Dzisiejszy Dom Pod Królami w Warszawie - dawna siedziba biblioteki

wtorek, 9 sierpnia 2016

Ten jeden dzień - recenzja książki

Tytuł: Ten jeden dzień
Tytuł oryginału: Just One Day
Autor: Gayle Forman
Seria: Ten jeden dzień (tom 1)
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 384
Kategoria: Literatura obyczajowa, Romans

Moja ocena: 7,5/10






Paryż. Miasto miłości. Miasto sztuki. Miasto światła. Światowa stolica mody. 

Wycieczka po Europie powoli dobiega końca. Londyn - ostatni przystanek kulturalny. Jednak Allyson nie jest specjalnie zachwycona. Ten tydzień okazał się dla niej bardzo męczący. Objazdowa wycieczka po najważniejszych miastach Europy zamiast dostarczyć niezapomnianych wrażeń, tylko ją wyczerpała. Ciągle w biegu i stale w drodze. Wiele razy dziewczyna oglądała zabytki zza szyby autokaru. 

Kiedy przypadkiem poznaje młodego aktora, podejmuje decyzję, która w normalnych okolicznościach nawet nie przeszłaby jej przez gardło. Kiedy przystojny nieznajomy proponuje jej jednodniowy wypad do Paryża - dziewczyna zgadza się, czym wprowadza w osłupienie nie tylko swoją najlepszą przyjaciółkę, ale również siebie. Dotychczasowe życie jak w zegarku zostaje zburzone przez zupełnie obcą osobę, poznaną kilka godzin wcześniej. Zadziwiające! Allyson przybiera nową rolę. W Paryżu nie jest już turystką, zwykłą dziewczyną z Ameryki. Jest Lulu. Z cichej, rzetelnej uczennicy i porządnej dziewczyny z zasadami zmienia się w pewną siebie, beztroską, tryskającą radością, a czasem nawet szaloną - Lulu. 

"[...] pomógł mi zrozumieć, że najważniejsze jest nie to, aby być, ale to, w jaki sposób być."

Chłopak pokazuje jej miasto - nie tylko to, które można zobaczyć w filmach, na zdjęciach w kolorowych magazynach czy pocztówkach. Pokazuje jej Paryż - na wskroś inny, magiczny. Pokazuje jej ludzi zajętych własnymi sprawami, zgiełk ulic, codzienne życie. Pokazuje jej samego siebie... 

 "Pokazał mi, jak się zgubić, a potem ja sama, pokazałam sobie, jak siebie odnaleźć."

Wraz z upływem kolejnych godzin dziewczyna czuje, że coraz bardziej się w nim zakochuje. Jest szczęśliwa, można powiedzieć, że żyje chwilą, ale w jej głowie co jakiś czas zapala się czerwona lampka...

Książka podzielona jest na dwie części i wbrew pozorom, które nasuwa nam tytuł, akcja nie dzieje się w przeciągu jednego dnia. W pierwszej części autorka opisuje czołowy punkt historii, czyli tytułowy jeden dzień spędzony w Paryżu, potem to już dalsze życie głównej bohaterki, które pod wpływem spontanicznej podróży znacznie się zmienia.

Autorka skupia się głównie na uczuciach bohaterów i ich przemianie wewnętrznej. W lekki, prosty sposób przedstawia czytelnikowi historię Allyson i Willema. Całość jest spójna i plastyczna, a akcja szybko się rozwija. "Ten jeden dzień" różni się od wcześniejszych książek Forman i może dlatego bardziej przypadł mi do gustu.


Czasami jeden dzień może odmienić nasze życie. Czasami jedna osoba może to zrobić - sprawić, że otworzymy się na ludzi, a przede wszystkim na samych siebie. Czasami przeżyjemy lata, a nic nie popchnie nas do tego.

"Jeżeli czas jest płynny to jeden dzień może trwać wiecznie."