5.
Życie i śmierć
Stephenie Meyer
Nie wiem, co sobie myślałam sięgając po tę "nowszą" wersję "Zmierzchu", ale na pewno nie to, że cała książka będzie przepisana niemal słowo w słowo. Jest tylko jeden szczegół, który różni ją od oryginału. Płeć niemal wszystkich bohaterów została zmieniona, w tym również imiona zostały przekształcone. Powstał z tego niezły galimatias. Nie mogłam się przyzwyczaić, a w dużej mierze utrudniały mi to wymyślne imiona. Miałam problem z rozróżnieniem paru osób.
Plusem powieści jest zakończenie, które autorka postanowiła zmienić, zatem jest ono inne od pierwotnego. Jego wersja naprawdę przypadła mi do gustu.
"Życie i śmierć" to nic innego, jak nieudany zamiennik "Zmierzchu", więc jeśli ktoś czytał pierwowzór, to będzie to dla niego zwykła strata czasu. Uważam, że książka powstała na siłę, z braku pomysłu, a z chęci łatwego zarobku.
4.
Federico Moccia
Do przeczytania powieści skłoniła mnie wcześniejsza książka tego autora, a mianowicie "Trzy metry nad niebem", która bardzo mi się podobała. Opis na okładce również wydawał się interesujący, toteż w krótkim czasie zabrałam się za czytanie. Jednak rozczarowałam się i to mocno.
Książka opowiada historię młodego Włocha Nicco - cichego, poukładanego chłopaka, z którego pewnego razu życie postanawia zwyczajnie zadrwić. Jego ojciec nie żyje, a dziewczyna, którą bardzo kocha, odchodzi od niego w najgorszym momencie jego życia. Na domiar złego na głowę chłopaka spadają również problemy młodszej siostry. W końcu on jest teraz głową rodziny i musi sobie poradzić dosłownie ze wszystkim.
Akcja powieści była dość nudna, często się nie kleiła. Można powiedzieć, że zatrzymała się w martwym punkcie i tylko krążyła wokół niego. Bohaterowie, jak dla mnie, bez wyrazu, a cała historia zbyt prosta - taka nijaka. Przez całą książkę główny bohater praktycznie tylko rozmyśla o byłej dziewczynie. Także język pozostawia wiele do życzenia, a sposób bycia najlepszego przyjaciela Nicco - Grubego zwyczajnie irytuje i zraża do niego. Tytuł książki w moim odczuciu jest bardzo mylący. Można się po nim spodziewać lekkiej, wakacyjnej lektury na upalne dni, a dostanie się sentymentalną historię. Oczekiwałam czegoś lepszego i myślę, że po tej powieści długo nie wrócę do twórczości Federico Moccia.
3.
Demonolog
Andrew Pyper
Okładka książki jest świetna. Nie można oderwać od niej
oczu. Ma w sobie to coś - mroczną aurę, powiew grozy i enigmatyczną nutę. Na
tym plusy się kończą, bo treść książki to już zupełnie inna bajka. Miało być oryginalnie
i strasznie, było blado i nijako.
David Ullman zabiera swoją córkę Tess i wyrusza do Wenecji.
Specjalista w dziedzinie mitologii i wierzeń religijnych, jednak zatwardziały
ateista, odbywa podróż do piekła i z powrotem, aby ostatecznie nabrać pewności,
że szatan istnieje. Podczas badań nad niecodziennym "zjawiskiem"
przekonuje się, że ze złem nie warto zaczynać. Jednak jest już za późno na
zmianę decyzji. Trzeba doprowadzić sprawy do końca, zwłaszcza że to
"coś", co przemawia ludzkim głosem, porwało małą Tess. Ojciec zrobi
wszystko, żeby ją uratować, ale najpierw musi uwierzyć.
Spodziewałam się naprawdę dobrego, klimatycznego horroru, a
dostałam nudne jak flaki z olejem czytadło. Na dodatek liczne błędy i
niedociągnięcia, które nietrudno znaleźć w książce, rażą w oczy okropnie, a to
jest jedna z tych rzeczy, której po prostu nie mogę wybaczyć.
Sceny, które poniekąd miały wzbudzić u czytelnika lęk i
przerażenie, nie wykorzystały wcale swojego potencjału i prędzej można się było
pośmiać niż wystraszyć.
"Demonolog" to kolejna książka, która zapowiadała
się naprawdę dobrze, a wyszedł straszny gniot, przez który trudno przebrnąć.
Diabeł ubiera się u Prady
Lauren Weisberger
Czasami ekranizacja jest o niebo lepsza od książki. Tak było właśnie w przypadku "Diabeł ubiera się u Prady".
Andrea Sachs jest młodą, ambitną, utalentowaną dziewczyną, której marzy się posada dziennikarki piszącej do "New Yorker'a". Drzwi do kariery otwiera jej praca u boku słynnej Mirandy Priestly - redaktorki największego i najbardziej prestiżowego pisma modowego. Jak szybko się okazuje, kobieta nie bez powodu zasługuje na miano lokalnego diabła. Andrea jako druga asystentka Mirandy musi spełniać jej wszystkie zachcianki i być gotową na każde wezwanie, nawet to w środku nocy. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy szefowa dziewczyny zażyczy sobie nowej spódnicy od Prady albo torebki od Gucciego.
Czytanie bardzo mnie wymęczyło. Naprawdę nie rozumiem, czym książka zdobyła tak wielkie uznanie i popularność. Przez ponad 400 stron główna bohaterka stara się przypodobać swojej szefowej, realizuje jej dziwaczne zachcianki - ze strony na stronę coraz bardziej wymyślne i stara się zapamiętać wszystkie możliwe marki odzieżowe, które mają jakieś znaczenie w otaczającym ją świecie.
Podsumowując, "Diabeł ubiera się u Prady" to pokręcona książka o życiu w szponach mody, zaciętej walce o pozycję i przetrwanie w tym wściekłym wyścigu szczurów. Powieść nie dostarczyła mi żadnej rozrywki, nie była ani pouczająca, ani wciągająca. Przewidywalna, infantylna i drętwa to idealne określenia.
Katarzyna Michalak
Powieść "Bezdomna" Katarzyny Michalak trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo. Przekonałam się na własnej skórze, że lepiej unikać takich pozycji.
Głowna bohaterka - Kinga Król to bezdomna kobieta uzależniona od alkoholu i tanich leków, którymi faszeruje swój organizm. Nie tak dawno miała swój własny przytulny kąt i kochającego męża, ale straciła wszystko... Teraz nie może obyć się bez tanich używek, a na skutek depresji poporodowej zmaga się z silnymi zaburzeniami psychicznymi. Kobieta straciła szacunek nawet do samej siebie.
Historia zaczyna się w wieczór wigilijny, kiedy to tytułowa Bezdomna postanawia skończyć ze swoim marnym życiem raz na zawsze. Pomóc mają jej w tym starzy znajomi - wódka i prochy. Bohaterka zamyka się w kontenerze na śmieci i można pomyśleć, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, jednak przed samobójstwem ostatecznie ratuje ją... kot.
Książka jest bezsensowna. Autorka miała pewien pomysł na wykonanie powieści, który może i by się udał, ale co z tego, jeśli został kompletnie niewykorzystany. Książka jest zwyczajnie płytka i nudna, pozbawiona głębszego sensu. Język wulgarny, a niektóre zwroty po prostu głupie. Czytanie "Bezdomnej" w moim przypadku było stratą czasu, choć i tak nie dotrwałam do końca. Zawsze czytam książki od deski do deski, jednak ta była pierwszą, którą odłożyłam w połowie. Zdecydowanie numer jeden w mojej liście najgorszych książek.
Także NIE polecam i życzę miłego dnia ;)