poniedziałek, 3 października 2016

"Widmo przeszłości" - rozdział 2

2.

- Kostka, nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale... - zaczęła niepewnie Majka. 
Spotkałyśmy się u niej w domu około 10:00 w poniedziałek. Chciałam obgadać kilka spraw, a w szczególności opowiedzieć o moim niepokojącym śnie. Majka interesowała się zjawiskami paranormalnymi i często zagłębiała się w te tematy. Ja osobiście nie przywiązywałam do tego większej wagi. Oczywiście wierzyłam w Boga i w życie pozagrobowe, ale to wszystko. Z pewnością nie połknęłam bakcyla, jak moja przyjaciółka.
- O co chodzi?
- Naprawdę mi przykro... Widziałam dzisiaj Adama. Wchodził do sklepu z jakąś blondynką. Nieciekawie to wyglądało, trzymali się za ręce.
- Szybko znalazł sobie pocieszenie po rozstaniu z Zośką - skomentowałam.
- Nie martw się tak bardzo. Wiem, że ci na nim zależy, ale na pewno spotkasz kogoś lepszego. Tego kwiatu jest pół światu - pocieszała mnie.
- Od początku wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Już dawno się z tym pogodziłam. Przyszłam do ciebie w innej sprawie...
Zrelacjonowałam jej sen z najdrobniejszymi szczegółami i podzieliłam się z nią swoimi obawami. Opowiedziałam również o podejrzanej wiadomości, którą wcześniej dostałam. Majka, zawsze chętna do rozwiązania każdej mrocznej zagadki, zamyśliła się na dłuższą chwilę. Siedziała w skupieniu z zadumaną miną, podpierając ręką podbródek. W zamyśleniu marszczyła czoło, a na jej twarzy było widać ogromną koncentrację. Tylko od czasu do czasu w jej oczach błysła iskierka nagłego olśnienia, ale po chwili nikła, zastąpiona frustracją. Majka wpadła na wiele niestworzonych pomysłów. No tak, zapomniałam dodać, że prócz swych oryginalnych zainteresowań, charakteryzowała się równie bujną wyobraźnią - za to ją tak lubiłam, byłyśmy dla siebie jak siostry. Niestety, żaden z nich nie okazał się w pełni trafny do zaistniałej sytuacji, a punkt wyjścia niezmiennie stał w martwym punkcie. Choć Majkę rajcowały takie sprawy i zawsze odpływała myślami, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja, w tym przypadku nie była zdatna mi pomóc. 
- Myślę, że powinnaś poczekać. Może ma to związek z tą wiadomością, którą otrzymałaś od swojej babci. Jeśli w przeciągu tego tygodnia znów stanie się coś podejrzanego, zastanowię się, co z tym zrobić - zakończyła swój wywód.
- Ok. Mam nadzieję, że to tylko jakieś głupie żarty, przynajmniej z tą kartką. A sny - każdy przecież miewa czasem koszmary. Na pewno zadziałała tu w dużym stopniu moja wyobraźnia - uśmiechnęłam się. 
- Pamiętaj, powiedz mi, gdyby coś się działo. Uważaj na siebie.
- Ok. Muszę się zbierać, już późno. Mama znowu mnie obsztorcuje, że spóźniam się na obiad - uściskałam Maję i wyszłam w o wiele lepszym humorze.

****

Jadę do Barcelony! 
Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście, naprawdę jadę do Barcelony! Życie jednak jest piękne. Kiedy wróciłam od Majki, rodzice wyznali, że mają do mnie sprawę. W ich ustach brzmiało to dosyć groźnie. Ledwo zdjęłam buty, a tu bez ogródek, prosto z mostu... Nie zdążyłam się choćby zastanowić, co mogłam zbroić i znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie, kiedy do moich uszu dotarła ta niezwykła wiadomość - "jutro jedziesz do Barcelony".
- To świetnie! Nie wiem, jak mam wam dziękować, jesteście najlepsi - rzuciłam się rodzicom na szyję.
- Podziękuj raczej cioci, to ona nas namówiła. Obie z Elwirą stęskniły się za tobą. Minęły już 3 lata, odkąd wyjechały. Nie widziałyście się od tej pory, trzeba odbudować rodzinne relacje. To bardzo dobry pomysł, żebyś tam pojechała. Odpoczniesz i trochę pozwiedzasz, a przy okazji pomożesz cioci w domu - mówiła uśmiechnięta mama.
- Nie mogę się doczekać, to będą najlepsze wakacje! Idę zadzwonić do Majki.
- Spakuj dzisiaj potrzebne rzeczy i postaraj się wcześniej pójść spać, jutro masz samolot o szóstej rano, wyśpij się - poradził tata.
Podekscytowana pobiegłam na górę do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Majki - podzielić się radosną nowiną. Obiecałam, że zrobię dużo zdjęć i opowiem jej wszystko dokładnie po powrocie. Zupełnie zapomniałam o poprzednich zdarzeniach. Odeszły na dalszy plan, a mój niepokój zniknął równie szybko, jak się pojawił. Podekscytowana zaczęłam się pakować, nie chciałam o niczym zapomnieć. Mój entuzjazm nie znał granic. Przesłonił wszystkie złe myśli, które uporczywie szukały gdzieś ujścia. Jednak bardzo głęboko, w najciemniejszych zakamarkach mojego umysłu, coś wciąż uporczywie mi o sobie przypominało. Żarzyło się niczym czerwona, migocząca lampka i złowieszczo tykało, odliczając sekundy... aż wybuchnie i pociągnie za sobą lawinę destrukcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) To drobny gest, a motywuje ogromnie.