Red Riding Hood
Reżyseria: Catherine Hardwicke
Scenariusz: David Johnson
Produkcja: Kanada, USA 2011
Gatunek: Fantasy
Moja ocena: 7/10
"Dziewczyna w czerwonej pelerynie" to wyróżniająca się na tle innych interpretacja klasycznej baśni o Czerwonym Kapturku. Dlaczego? Zamiast wilka mamy wilkołaka, a tytułowy Czerwony Kapturek nie jest małą dziewczynką odwiedzającą babcię, którą wcześniej pożarł wilk i teraz ma również chrapkę na niewinne dziewczę... Tym razem jest zupełnie inaczej.
Akcja rozgrywa się w średniowiecznej wiosce Daggerhorn. Wszakże nie jest to malutka, spokojna wioska, w której mieszkańcy wiodą ciche, spokojne życie bez cienia strachu. Od lat jest napadana przez potworną bestię - wilkołaka, którego opanował rząd mordu. Ludność wioski żyje w ciągłym niepokoju, gdyż nie wiadomo, kiedy zabójca ponownie zaatakuje. Składają mu ofiary w postaci zwierząt, ale nie chroni to wioski przed kolejnymi atakami.
Kiedy kolejnym łupem staje się Lucy - młodsza siostra
głównej bohaterki Valerie (Amanda Seyfried), historia nabiera innego obrotu spraw. Do wioski przybywa
mężczyzna, który ma zabić wilkołaka. W niedługim czasie okazuje się, że Valerie
dysponuje umiejętnością rozmowy z wilkami, co całkowicie odmienia jej życie.
Jakby tego było mało, dziewczyna dowiaduje się, że została zaręczona z Henrym -
synem kowala. Tutaj pojawia się trójkąt miłosny. Valerie zmuszona jest wybierać
pomiędzy dobrze sytuowanym Henrym a dawnym przyjacielem z dzieciństwa - Peterem, do którego żywi równie gorące
uczucia.
Rozpoczyna się walka o przetrwanie. Nikt nie jest już bezpieczny,
zwłaszcza że wilkołakiem może być każdy. Nawet jeden z mieszkańców. Jaki będzie
dalszy rozwój wydarzeń? Czy wilk zostanie zgładzony? Czy prawdziwa miłość ma
szansę na przetrwanie, jeśli tuż za plecami kochanków czai się wróg?
"Dziewczyna w czerwonej pelerynie" to dobrze znana
wszystkim baśń, ale przedstawiona w innym świetle. Reżyser zdecydował się tutaj na
oryginalność. Bardzo podobały mi się efekty wizualne, starannie dobrane do
klimatu filmu. Dodawały mu swoistego uroku i magii. Śnieżna sceneria sprawiała,
że w momencie robiło się chłodniej, co tak na marginesie okazało się dość
przydatne w czasie letnich upałów. Nie obyło się jednak bez pewnych
niedociągnięć. Choć lubię Amandę Seyfried, to całość obsady nie powala na
kolana. W pewnych momentach film stawał się przewidywalny, a fabule brakowało
rozmachu. Pomimo paru mankamentów film trafił w mój gust. Zasługuje na
obejrzenie, chociażby dla świetnej scenerii i baśniowego klimatu - kompletnie
różnego od swego pierwowzoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku,
będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) To drobny gest, a motywuje ogromnie.